




Hakerze powiązani z rządem Chin włamali się do systemów firmy pracującej dla US Navy i skradli tajne dane. Wśród wykradzionych informacji jest m.in. projekt nowego pocisku przeciw okrętom nawodnym, który miał wejść na wyposażenie okrętów podwodnych do 2020 roku.
Osoba, której komputer stał się celem ataku hakerskiego pracował w Naval Undersea Warfare Center, organizacji badawczo-rozwojowej zajmującej się okrętami podwodnymi i dedykowaną im bronią z siedzibą w Newport, w stanie Rhode Island. Chińscy hakerzy złamali zabezpieczenia obronne w styczniu i lutym kradnąc 614 GB danych na temat sygnałów, danych z czujników, informacji kryptograficznych, elektroniczną bibliotekę wojenna i materiały projektu oznaczonego kryptonimem Sea Dragon. Co to za projekt, nie zostało ujawnione (chociaż Chińczycy już pewnie wiedzą).
Jak nietrudno się domyślić, skradzione dane były bardzo wrażliwe pomimo, że znajdowały się w niesklasyfikowanej sieci wykonawcy. O tym, jak bardzo zabolało to Marynarkę Wojenną może świadczyć fakt, że do wyjaśnienia tego przecieku zatrudniono agentów FBI.
USA od wielu już lat znajduje się na celowniku chińskich hakerów. Ostatni duży atak (zakończony powodzeniem, o którym wiadomo) miał miejsce w 2015 roku. Wtedy ofiara była oceanograficzna organizacja badawcza, która czasami pracowała na zlecenie US Navy. Ostatni raport przygotowany przez służby wywiadowcze USA pokazał, że długa seria pozornie niepowiązanych ze sobą ataków była częścią chińskiej kampanii hakerskiej, która prawdopodobnie rozpoczęła się w 2009 roku. W ciągu 9 lat i kilku udanych kradzieży danych, chińczycy dowiedzieli się całkiem sporo na temat amerykańskich działań pod wodą. Oznacza to, że admirałowie przez najbliższy okres nie będą mieli spokojnych snów. I zapewne wydatki na zabezpieczenia ulegną zwiększeniu.